Kobiety, które pragną osiągnąć sukces, często napotykają na wewnętrzne blokady. Strach przed porażką, lęk przed oceną czy poczucie winy, szczególnie gdy próbują łączyć rozwój kariery zawodowej z życiem rodzinnym. Jak nabrać pewności siebie i odważyć się na realizowanie swoich planów? Na to pytanie odpowiada psycholog, psychoterapeuta i psychoseksuolog Barbara Wesołowska-Budka z Poradnie Zdrowia Psychicznego Psychoklinika.
Barbara Wesołowska-Budka: To, co często słyszę w gabinecie, to: „Chciałabym, ale nie wiem, czy dam radę", „Co, jeśli zawiodę?", „Nie wiem, czy to jest dla mnie". Wiele kobiet nosi w sobie przekonanie, że najpierw muszą być w stu procentach przygotowane, zanim w ogóle zrobią pierwszy krok. Mężczyzna często rzuca się na głęboką wodę, ucząc się w trakcie. Kobieta czuje, że musi być już ekspertką, zanim w ogóle odważy się zacząć.
Ogromną blokadą jest też lęk przed oceną. Kobiety są bardziej przyzwyczajone do tego, że ich decyzje są komentowane – przez rodzinę, znajomych, społeczeństwo. Jeśli chcą rozwijać swoją karierę, mogą usłyszeć: „A dzieci nie będą tęsknić?", „Nie za dużo pracujesz?". Jeśli poświęcają się rodzinie: „Nie szkoda ci potencjału?". W efekcie wiele kobiet czuje, że cokolwiek zrobią, to i tak ktoś będzie miał do tego zastrzeżenia.
Poczucie winy to temat, który przewija się praktycznie w każdej rozmowie o ambicjach. Kobieta od dziecka jest uczona, że powinna się troszczyć o innych. Kiedy więc chce się skupić na własnych celach, pojawia się niepokój: „A co z moimi bliskimi?", „Czy nie powinnam teraz poświęcać więcej czasu rodzinie?". Ten wewnętrzny konflikt sprawia, że wiele kobiet zamiast iść za swoimi potrzebami, wybiera bezpieczeństwo dobrze znanych ról.
Nie można pominąć jeszcze jednego – strachu przed porażką. Mężczyźni częściej wychodzą z założenia, że jeśli coś się nie uda, to po prostu próbują dalej. Kobiety często traktują to bardziej osobiście, biorąc niepowodzenie jako dowód na to, że „się nie nadają". I właśnie to myślenie powstrzymuje je przed podejmowaniem ryzyka, próbą nowych rzeczy, eksperymentowaniem.
Barbara Wesołowska-Budka: Bo przez lata słyszały, że ich miejsce jest przy innych – przy dzieciach, przy partnerze, przy rodzinie. Wciąż żyjemy w świecie, gdzie mężczyzna, który zostaje po godzinach, jest ambitny, a kobieta, która robi to samo, jest „matką, która zaniedbuje dzieci". Nawet jeśli nikt nie mówi tego wprost, to wisi w powietrzu.
To, jak dziewczynki są wychowywane, ma ogromny wpływ na to, jak myślą o sobie jako dorosłe kobiety. Od małego uczą się, że muszą być odpowiedzialne, grzeczne, pomocne. Jeśli ktoś czegoś potrzebuje – mają to dać. Jeśli ktoś jest smutny – mają pomóc. Jeśli w rodzinie są konflikty – to one często je łagodzą. W naturalny sposób wyrasta z tego przekonanie, że ich rola polega na dbaniu o innych.
Poczucie winy pojawia się wtedy, gdy zaczynają od tego odchodzić. Kiedy zaczynają stawiać swoje potrzeby na pierwszym miejscu, czują, że robią coś „nie tak". Nawet jeśli same w to nie wierzą, to kultura, w której żyją, wciąż im to podsuwa.
Widzę to w gabinecie bardzo często. Kobiety, które kochają swoją pracę, ale czują, że robią coś niewłaściwego, kiedy się jej poświęcają. Kobiety, które marzą o rozwoju, ale w tle zawsze pojawia się myśl: „Czy moja rodzina na tym nie ucierpi?". Mężczyźni rzadziej mają takie dylematy, bo od dziecka są uczeni, że ich sukces jest czymś naturalnym.
Barbara Wesołowska-Budka: Najważniejsze jest to, żeby uświadomić sobie, że nie można dogodzić wszystkim. Można próbować, ale to jest droga donikąd. Jeśli poświęcasz się pracy, ktoś będzie mówił, że za mało czasu spędzasz z rodziną. Jeśli zostajesz w domu, ktoś inny zasugeruje, że się „marnujesz".
Pierwszym krokiem jest zaakceptowanie, że presja zawsze będzie istniała, ale to, czy się jej poddamy, zależy od nas. Kiedy kobieta zaczyna uświadamiać sobie, że nie musi spełniać oczekiwań wszystkich wokół, zaczyna odzyskiwać swobodę.
Druga rzecz to świadomość własnych priorytetów. Nie chodzi o to, żeby zawsze mieć idealną równowagę, ale żeby wiedzieć, co w danym momencie jest najważniejsze. Czasem to będzie projekt zawodowy, a czasem weekend bez telefonu spędzony z rodziną.
I najtrudniejsza część – nauczenie się mówić „nie". Jeśli człowiek nie ma tej umiejętności, to prosta droga do wypalenia. A czasem wystarczy jedno zdanie: „To nie jest dla mnie priorytet", „Nie mogę się tym teraz zająć".
Barbara Wesołowska-Budka: Po pierwsze – granice muszą być jasne. Nie mogą być czymś, co „może uda się wyegzekwować". Jeśli ustalam, że nie pracuję po 18:00, to nie sprawdzam maili o 21:00. Jeśli decyduję, że weekendy są dla rodziny, to nie odpowiadam na telefony służbowe przy obiedzie.
Po drugie – granice trzeba komunikować. Nie można zakładać, że ludzie się domyślą. Jeśli nie powiesz, że po 17:00 nie odbierasz telefonu, ktoś zadzwoni. Jeśli nie powiesz, że nie możesz wziąć kolejnego projektu, ktoś ci go dołoży.
Po trzecie – granice trzeba szanować samej. Jeśli same nie traktujemy ich poważnie, inni tym bardziej nie będą.
Barbara Wesołowska-Budka: Tak, ale nie chodzi o to, żeby robić więcej, tylko żeby robić to, co ma sens. Niektóre kobiety czują, że muszą być w ciągłym biegu, żeby udowodnić swoją wartość. Ale zmęczenie nie jest dowodem sukcesu.
Jednym z najlepszych sposobów na zarządzanie czasem jest filtrowanie zadań. Zadaj sobie pytanie: „Czy to naprawdę jest konieczne?". Czasem okazuje się, że połowa rzeczy, które robimy, nie jest aż tak pilna, jak nam się wydaje.
Kolejna rzecz to blokowanie czasu na konkretne zadania. Jeśli masz czas na pracę, to pracuj. Jeśli masz czas na odpoczynek, to odpoczywaj. Nie mieszaj tych dwóch rzeczy, bo to prowadzi do poczucia, że cały czas jesteś zajęta, ale nic nie jest zrobione porządnie.
Najważniejsze – nie traktuj odpoczynku jako nagrody. To nie jest coś, na co „trzeba zasłużyć". To część równania, które pozwala ci funkcjonować. Jeśli czekasz, aż wszystko będzie zrobione, żeby odpocząć, to prawdopodobnie nigdy tego nie zrobisz.
Barbara Wesołowska-Budka: Pierwsza rzecz – zmiana narracji wokół porażki. Wiele kobiet traktuje każde niepowodzenie jako dowód na to, że się nie nadają. Jeśli coś poszło nie tak, słyszą w głowie: „Widzisz? A nie mówiłam?". A przecież porażka to nie dowód na brak kompetencji, tylko informacja zwrotna, co można zrobić inaczej. Jeśli coś nie wyszło, nie oznacza to, że nigdy nie wyjdzie – może po prostu wymaga innego podejścia.
Druga sprawa – unikanie personalizowania problemu. Gdy coś się nie uda, zamiast myśleć „Jestem beznadziejna", lepiej zapytać: „Co w tej sytuacji mogło zadziałać inaczej?". Mężczyźni częściej myślą: „Nie wyszło, ale spróbuję jeszcze raz", kobiety natomiast: „Nie wyszło, więc pewnie się nie nadaję". I to właśnie to myślenie trzeba zmienić.
Warto też spojrzeć na własną historię – ile razy coś wydawało się porażką, a po czasie okazało się, że prowadziło do czegoś lepszego? Każda kobieta, która dzisiaj odnosi sukcesy, ma za sobą momenty, kiedy czuła, że nic z tego nie będzie. Różnica polega na tym, że nie pozwoliła tym chwilom zdefiniować całej swojej drogi.
Barbara Wesołowska-Budka: Motywacja nie jest czymś, co jest na stałe – ona przychodzi i odchodzi. I to jest normalne. Często kobiety myślą, że jeśli tracą zapał, to znaczy, że coś jest nie tak. Tymczasem prawdziwy rozwój nie polega na tym, żeby być zmotywowaną codziennie, ale żeby działać, nawet gdy motywacja chwilowo znika.
Jednym ze sposobów jest łączenie celów z czymś, co ma dla nas głębszy sens. Jeśli coś naprawdę nas angażuje, łatwiej utrzymać energię do działania. Nie chodzi o to, żeby robić coś, bo „tak wypada", ale żeby znaleźć w tym osobistą wartość.
Druga rzecz – unikanie perfekcjonizmu. Nic tak nie zabija motywacji, jak przekonanie, że wszystko musi być idealne. Jeśli celem jest doskonałość, to każde potknięcie wydaje się dowodem na porażkę. A przecież lepiej zrobić coś niedoskonale, niż nie zrobić wcale.
Trzecia sprawa – otaczanie się ludźmi, którzy inspirują. Jeśli jesteśmy w środowisku, które ciągle narzeka, podważa nasze wybory, sugeruje, że „nie damy rady", to bardzo trudno utrzymać motywację. Warto szukać osób, które zamiast podcinać skrzydła, pomagają je rozwinąć.
I jeszcze jedna rzecz – odpoczynek. Motywacja gaśnie, gdy jesteśmy zmęczone. Często kobiety wpadają w pułapkę myślenia, że jeśli będą ciężej pracować, to wszystko się ułoży. A tymczasem czasem wystarczy się zatrzymać, zrobić coś dla siebie, a motywacja po prostu sama wraca sama.
Samotność po 30., 40., 50. Jak budować relacje, gdy dotychczasowa sieć społeczna się kurczy?
Święta bez stresu? Psycholog zdradza, jak przeżyć ten czas w spokoju
Rozstanie jak żałoba – jak przeżyć stratę i odbudować siebie
Przemoc emocjonalna, love bombing, kontrola: te mechanizmy obnaża film „Dom dobry”
Jesienna chandra czy depresja sezonowa? Kiedy warto porozmawiać z psychologiem
Syndrom pustego gniazda – jak poradzić sobie, gdy dzieci opuszczają dom?
Serwis HaloDoctor ma charakter wyłącznie informacyjny i edukacyjny i w żadnym wypadku nie zastępuje konsultacji medycznej. W celu dokładnej diagnozy zalecany jest kontakt z lekarzem. Jeśli jesteś chory, potrzebujesz konsultacji lekarskiej, e‑Recepty lub zwolnienia lekarskiego umów wizytę teraz. Nasi lekarze są do Twojej dyspozycji 24 godziny na dobę!
Samotność po 30., 40., 50. Jak budować relacje, gdy dotychczasowa sieć społeczna się kurczy?
Święta bez stresu? Psycholog zdradza, jak przeżyć ten czas w spokoju
Rozstanie jak żałoba – jak przeżyć stratę i odbudować siebie
Przemoc emocjonalna, love bombing, kontrola: te mechanizmy obnaża film „Dom dobry”
Jesienna chandra czy depresja sezonowa? Kiedy warto porozmawiać z psychologiem
Syndrom pustego gniazda – jak poradzić sobie, gdy dzieci opuszczają dom?