Wypadek wydarzył się 2 miesiące temu. Psycholog na NFZ mówi, że to ja jako matka potrzebuję terapii, a nie córka i tak to działa w psychologii. Proszę o opinię czy tak faktycznie jest. Córka wpada w psychozę, że wszyscy zaraz umrą (bądź już umarli), wydzwania do każdego sprawdzić czy żyją, nie odstępuje mnie na krok nawet w toalecie. Dziś wbiła sobie paznokcie w skórę (aż do krwi), bo na 5 minut zeszłam do innego pokoju (nie mogła mnie znaleźć, chociaż mówiłam jej że idę) i wpadła w panikę. Ja przyjmuję leki, więc jest lepiej, ale boję się o córkę. Czy faktycznie tak jest, że to nie ona potrzebuje terapii tylko ja? Czy tak jest w psychologii, że do 3 miesięcy po tragedii dziecko zostawia się, żeby samo mogło sobie wszystko poukładać? Dla mnie to jest dziwne, bo nie chcę czekać aż zrobi sobie krzywdę?
udzielonych przez specjalistów