Raz mam dobre myśli, a co do psychoterapii, która mnie czeka w nadchodzącym roku, że to będzie wreszcie to, co mnie uratuje i to, czego naprawdę potrzebuję, a raz złe, że to ciężka praca, której ja nie podołam. Obecnie przeważają te złe... Mam zamiar obgadać mój brak wiary w wyleczenie z psycholożką w lutym (na następnej wizycie i na tej w styczniu jeszcze nie, bo mam inne rzeczy do obgadania), kartka, którą planuję jej przeczytać, ma następującą treść: „Nie wierzę w to, że uda mi się wyleczyć. Czuję, że nie dam sobie rady w psychoterapii z psychoterapeutką. Boję się, że spełnią się moje czarne scenariusze co do psychoterapii, mam do tego pesymistyczne podejście. Moja terapia będzie głównie w nurcie psychodynamicznym a w nim trzeba dużo samemu mówić, a ja przez pustkę w głowie w sytuacjach społecznych nie umiem dużo sama mówić. Czytałam, że psychoterapia to ciężka praca nad sobą pacjenta i boję się, że ja nie będę w stanie wykonać tej pracy i że jej nie podołam. Do tego moja terapia będzie na NFZ, przez co jest ograniczona liczba spotkań do 25, więc martwię się, że nie zdążę wszystkiego przepracować na niej".
udzielonych przez specjalistów