Czy to normalne, że odczuwam lekkie zadowolenie, gdy coś dzieje się w moim życiu, nawet gdy to coś pozornie złego? Na przykład: miałam niedawno USG brzucha i przestrzeni zaotrzewnowej, okazało się, że mam kamienie w pęcherzyku żółciowym, może czekać mnie operacja ich usunięcia i trochę się ucieszyłam, że może mnie czekać ta operacja i szpital. Już mnie to nie cieszy, bo z czasem przypomniałam sobie dlaczego tak nie znosiłam pobytu na oddziale psychiatrycznym rok temu, ale na początku cieszyło. Może to dlatego, że zwykle w moim życiu nic się nie dzieje, ani dobrego, ani złego? Ale też nie wszystko co złe mnie cieszy, np. gdy poszłam na wizytę do psychiatry na NFZ i rejestratorka powiedziała, że nie mają mnie w komputerze na ten dzień, że wizyta się nie odbędzie i zapis na wizytę możliwy jest dopiero na początku przyszłego roku - to nie wywołało u mnie żadnych pozytywnych emocji. Tylko to mnie cieszy co wiąże się z tym, że będzie się coś działo.
udzielonych przez specjalistów