Moja babcia po stracie najstarszego syna straciła chęć do życia. Wujek zmarł około 10 lat temu. U babci zdiagnozowano chorobę Parkinsona. Na początku było to tylko drżenie rąk i całego ciała, ale leki pomagały. Jednak od pewnego czasu jest źle. Na chwilę obecną mój tata musi jej pilnować, żeby przyjmowała leki i co najważniejsze, żeby w ciągu dnia coś zjadła. Odnosimy wrażenie, że jej już na niczym nie zależy i wygląda to tak, jakby czekała na koniec. Nic jej nie cieszy, jest apatyczna i nie chce skorzystać z pomocy, bo "nic jej nie jest". Czy to depresja? Czy jest szansa, żeby "postawić" ją na nogi? Wyniki wszystkie ma super, ale psychicznie to wrak człowieka.
udzielonych przez specjalistów