Proszę o poradę w kwestii pokierowania jakie badania powinnam wykonać aby po kuracji antybiotykowej mieć pewność, że jestem zdrowa. Krótko opiszę sytuację. 28 czerwca (4 tygodnie temu) udałam się na izbę przyjęć do szpitala. Czułam się osłabiona, odczuwałam lekkie nudności, brak apetytu silny ból mięśni po lewej stronie na plecach, na wysokości żeber znajdował się rumień wędrujący wielkości 30 cm z małą, ciemną kropką pośrodku. Miejsce było zaczerwienione i rozgrzane. Bolała mnie również głowa. W szpitalu stwierdzono, iż nie jest to kleszcz, że coś najprawdopodobniej mnie ugryzło. Ja to rozdrapałam, a to reakcja alergiczna, zaproponowano mi maść na receptę. W nocy tego samego dnia do do wszystkich objawów doszła gorączka. Udałam się do lekarza ogólnego, który potwierdził iż był to kleszcz, kawałek nawet był jeszcze widoczny. Przepisano mi antybiotyki na dwa tygodnie, maść ochładzająca i nakazano unikać słońca. 13 czerwca (prawie 2 tyg. temu) zakończyłam kurację antybiotykową. Chcialabym się upewnić, że objawy które miałam świadczyły o już toczącej się boreliozie. I czy 2 tygodnie przyjmowania leków starczyły aby na pewno by wszystko wróciło do normy? W okolicach 3 sierpnia mam się umówić na badania krwi pod tym kątem. Ostrzeżono mnie natomiast, że wynik tego badania krwi może nam nic nie powiedzieć i że "w sumie to bez sensu". W takim razie cóż mogę zrobić, czy też jakie badania wykonać aby mieć pewność że nie jest chora na boreliozę. Warta wspomnieć że jestem ozdrowieńcem - byłam chora wcześniej na Covid19.
udzielonych przez specjalistów