8 listopada po pracy dostałam strasznego bólu szyi i głowy jak przy owianiu lub sforsowaniu mięśnia. Nagle bez powodu. Po kilku godzinach dostałam mokrego kaszlu i tak zaczęła się infekcja. 12 listopada poszłam do lekarza już z pełną infekcją (mokry kaszel, ból gardła i migdałów, straciłam też głos, ból głowy z tyłu głowy w dole, ból szyi minął po jednym dniu, czyli 9 listopada). 21 listopada po pracy znów dostałam ataku bólu szyi i głowy, nie mogłam poruszać głową i szyją. Nakleiłam plaster rozgrzewający i wzięłam leki przeciwbólowe. Po kilku godzinach dostałam okropnego kataru i kichania. Katar gęsty i ciągle musiałam wydmuchiwać nos. Nos nie był zatkany. Wzięłam Ibuprom leki na grypę i poszłam spać. Rano czułam się dobrze, poszłam do pracy. W pracy wrócił ból szyi karku i głowy. Ból utrzymuje się do dziś - 23 listopada nie pomagają już plastry. Ból jest do zniesienia, ale nie mogę robić gwałtownych ruchów szyją i głową, bo wtedy strasznie boli. Nadal mam niedoleczone kaszel z odkrztuszaniem i czuję, że coś tam zalega na klatce. Brak kataru. Do tego tuż przed chorobą miałam błyski w lewym oku (błyskawice) czasem lekki zawroty głowy. Dziś znów pojawiły się błyski w lewym oku. Testy na covid, rsv, grypę - negatywne. Krztusiec też wynik negatywny.
Odpowiedzi pacjentów
Dodaj odpowiedź