Mam 22 lata i przez ostatnie kilka lat mam "problem" z sercem. Podczas spoczynku (siedząc i leżąc) mam tętno w okolicach 70, czyli z tego, co wiem jest w porządku, ale problem zaczyna się, gdy wstanę - tętno po 3-5 sekundach zaczyna skakać do 110-130 uderzeń i będzie tak biło cały czas (czasami się normuje, czyli przy wdechu inaczej, a przy wydechu inaczej, ale dalej bije szybko). Wystarczy, że znowu usiądę i po niecałej minucie znowu normuje się do mniej więcej 70 uderzeń na minutę. U specjalisty jeszcze nie byłem, a według wyników z krwi mam bardzo minimalnie podwyższony sód, wapno i żelazo. Poza szybszym biciem serca w momencie stania na nic się nie skarżę, oddycham wtedy kompletnie normalnie, ciśnienie też mam dobre (według skali na ciśnieniomierzu mam idealne), ogólnie czuję się jak zwykle, czyli dobrze. Jestem w stanie zmierzyć sobie puls na samo uczucie bicia serca bez dotykania ciała, ale to może dlatego, że mam niedowagę. Na ogół im dłużej trwa dzień, tym mniej czuję to serce i tętno idzie w dół. Po 13 godzinach dnia średnie tętno spoczynkowe mam w granicach 58-65. Ogólnie nie palę papierosów, prawie codziennie ćwiczę (jeżdżę rowerem po 20-30 km dziennie + jakieś małe ćwiczenia w domu) i jedyne na co 'choruję', to że mam mały refluks żołądka, który zresztą też nie daje objawów, miałem zapalenie dwunastnicy i skacze mi TSH. W lutym miałem aż 6,6, w kwietniu spadło do 2,6, a teraz mam 2,1 (USG tarczycy pokazało bardzo małe skupisko guzków).
udzielonych przez specjalistów