Jestem dziewicą, kilkukrotnie z moim chłopakiem próbowaliśmy się kochać, jednak za każdym razem odczuwam ogromny ból wręcz nie do zniesienia. Nie tyle od razu przy samym włożeniu członka, co w momencie, gdy wejdzie głębiej i błona się "naciągnie", ale nie chce pęknąć. Ten ból jest naprawdę nie do zniesienia przez co sama jestem w szoku, bo mam dość wysoki próg bólu. Byłam u ginekologa, stwierdził, że anatomicznie wszystko jest ok, wkładał mi wziernik do pochwy i czułam ból, potem posmarował jakąś maścią znieczulającą i ból był minimalnie mniejszy. Dał mi tę maść do domu plus jakieś nawilżające, próbowaliśmy, było jakby troszkę lepiej jednak przy głębszym wejściu i tak był problem, bo ból był straszny i błona nie pękła. A członek mojego chłopaka wcale nie jest zbyt mały, żeby sobie z tym nie poradził. Gigantem też nie jest, żeby ból pojawił się od jego rozmiaru. Lekarz zasugerował za to, że jeśli się nie uda to powinnam udać się do seksuologa bo problem może być "w mojej głowie". Jest to dla mnie niezrozumiałe, bo przed samymi próbami stosunku nie stresuje się, jestem wystarczająco nawilżona, partner jest wyrozumiały, łączy nas silne uczucie, nie mam żadnej traumy itp., podejście do seksu też mam "lajtowe", chcę się z nim kochać i nie czuje żadnej wewnętrznej "blokady". Po prostu ból przy głębszym jego wejściu mnie paraliżuje aż do krzyku, po czym rezygnujemy. I naprawdę, jest to ogromny ból. Warunki nie mają nic do tego, jesteśmy u niego, mieszka sam, nastrój zawsze jest, żadnej presji itp., nie jestem spięta, próbowaliśmy na różne sposoby, nawet wypiłam kilka drinków, żeby może nie czuć tak tego bólu, jednak znów bez skutku. Moim zdaniem to nie jest problem "głowy" tylko zbyt grubej błony (?). Jednak ginekolog twierdzi, że wszystko z nią ok. Co robić? Ile można próbować bez skutku...
udzielonych przez specjalistów