Rozpocząłem leczenie kanałowe dwójki i trójki. Po pierwszych dwóch wizytach, pojawił mi się między leczonymi zębami mały ropień - po jakichś dwóch dniach sam pękł. Na trzeciej wizycie wspomniałem o ropniu, stomatolog przepisał antybiotyk na 5 dni i dał lekarstwo do zębów - powiedział, że między zębami jest zmiana i trzeba będzie obserwować sytuację. Ropień zniknął po antybiotyku na parę dni, ale zaraz po tym, ropień zaczął szybko rosnąć z powrotem, tym razem wysoko w dziąśle (praktycznie na poziomie nosa). Tuż przed czwartą wizytą wypadł opatrunek z zęba i przy naciskaniu twardego miejsca na dziąśle, z zęba sączyła się ropa. Na czwartej wizycie jeszcze raz wspomniałem o dużym ropniu i sączącej się ropie z zęba, pytając czy może antybiotyk nie był za krótko, albo czy ropnia nie trzeba się jakoś inaczej pozbyć - otrzymałem odpowiedź, że rozcięcie dziąsła to ostatnia deska ratunku. Założono mi nowe lekarstwo do dwójki, od którego ropień ma podobno sam zniknąć. Minął dzień od wizyty, a ropień dalej rośnie - ma szerokość prawie pięciu zębów. Czy stomatolog na pewno poprawnie przeprowadza leczenie? Wszędzie w internecie widzę informacje, że ropnia powinno się nacinać, a nie czekać aż samoistnie zniknie. Czy lekarstwa podawane do kanału w zębie są wystarczające? Czy rosnąca twarda wypukłość to może nie być ropień tylko jakiś inny obrzęk? Czy powinienem zaczekać na działanie lekarstwa w zębie, czy najlepiej jak najszybciej iść gdzieś do innego stomatologa na drenaż ropnia?
udzielonych przez specjalistów